Case study:
nieBezpieczne korzystanie
z portali społecznościowych

Nierozważne korzystanie z portali społecznościowych może wiązać się z mało przyjemnymi konsekwencjami. Przekonała się o tym Pani Hanna z Krakowa, która w lipcu 2015 r. po powrocie z urlopu odkryła, że do jej mieszkania włamano się.

Co było tego przyczyną?

Więcej   Artykuł

Pani Hanna na co dzień korzysta z Facebooka, jako środka komunikacyjnego z rodziną
i znajomymi. Przed całym zajściem z włamaniem zamieszczała tam również zdjęcia przed swoim blokiem, czy też w samym mieszkaniu. Przed wyjazdem na upragniony urlop pochwaliła się tym faktem na portalu społecznościowym. Dodatkowo w komentarzach pod postem ustalała z koleżanką, że ta zajmie się podlewaniem jej kwiatów. W innym poście Pani Hanna chwaliła się, że znalazła nowe mieszkanie i niedługo się do niego przeprowadza.
Jak widać lubiła się ona dzielić tym, co dzieje się w jej w życiu z innymi ludźmi. Przecież wielu z nas tak robi, tym bardziej że mamy poczucie, iż dzielimy się tym tylko z naszymi znajomymi.

Jakie niebezpieczne informacje

zostały upublicznione?

W poście dotyczącym wyjazdu Pani Hanna wskazała konkretny termin urlopu. Natomiast
z dyskusji, którą można było przeczytać w komentarzach pod postem, bezpośrednio wynikało, że wizyta koleżanki w mieszkaniu Pani Hanny odbędzie się w połowie urlopu. Warto też wskazać główne informacje, które przyczyniły się do włamania. Należą do nich m.in. same zdjęcia zamieszczone na portalu. Jedno z nich było wykonane przed blokiem Pani Hanny, w sytuacji gdy wychodziła ona z klatki schodowej. Co gorsze na tym zdjęciu w tle była widoczna tablica informacyjna z adresem. Kolejnymi informacjami, które przyczyniły się do włamania, były również same zdjęcia mieszkania. Prezentowały one znajdujące się w nim nowe sprzęty RTV i AGD, w tym sprzęt elektroniczny jak komputer i laptop.

Jakie skutki miały pozornie (nie)bezpiecznie

zamieszczone zdjęcia na portalu społecznościowym?

W wyniku włamania Pani Hanna utraciła cały asortyment w mieszkaniu, z małymi wyjątkami.
Najbardziej dotkliwym okazał się jednak fakt utracenia danych klientów, gdyż Pani Hanna była księgową. W związku z tym, że działalność prowadzona była w domu, laptop na którym była zapisywana księgowość klientów nie był szyfrowany. Dokumenty w wersji papierowej zostały również zabrane, co skutkuje brakiem możliwości odtworzenia danych oraz koniecznością poinformowania swoich klientów o zaistniałym fakcie. Tym samym Pani Hanna utraciła część swojego majątku, ale również zaufanie swoich klientów.

Jak do tego wszystkiego doszło?

Publikując informacje Pani Hanna nie stosowała ograniczenia dostępu do treści.
W większości zdjęcia, jak i posty, były publicznie dostępne. W związku z tym każdy mógł się zapoznać z ich treścią. Złodzieje wykorzystali ten fakt i dokonali kradzieży na 3 dni przed powrotem właścicielki mieszkania. Z postu zamieszczonego przed wyjazdem znali dokładną datę powrotu, a adres pozyskali ze zdjęć. Wiedzieli również z komentarzy, że mieszkanie jest pozostawione bez nadzoru, a jedyną osobą, która będzie w mieszkaniu Pani Hanny jest jej koleżanka, która miała podjechać i podlać kwiaty w połowie urlopu. Ogromnie ważną informacją dla złodziei okazała się również ta, że Pani Hanna przeprowadza się do nowego mieszkania. Dzięki temu mieli oni bardzo dobrą wymówkę dla sąsiadów, gdyż informowali ich, że wynoszone rzeczy zostaną po prostu przewiezione do nowego mieszkania.

Do góry Artykuł

Potencjalnie nieBezpieczni

Kampania edukacyjna, która ma na celu zwiększyć wiedzę społeczeństwa na temat bezpieczeństwa informacji i ochrony danych osobowych. Dowiedz się... więcej